niedziela, 27 stycznia 2013

Każdy ma swój rower...


Zimowa sceneria. Mróz i skrzypiący śnieg. Nic  jednak, nie zatrzyma nas w domu, kiedy w naszym ukochanym kinie, odwiedzanym najczęściej w letni czas, projekcja filmu "Mój rower".  Dziadek, syn i wnuk. Męska, szorstka przyjaźń.  Bez zbędnych słów,  czułości. Bez  głaskania po głowie, kiedy się spadło z roweru. A przecież  kochają się i są dla siebie ważni.  To wiedzą na pewno.   Tylko jak  o tym powiedzieć?.  Jak być blisko z synem, kiedy nie było się  blisko z ojcem?.  Jak  okazać czułość, kiedy się jej nie doświadczyło?.  Jak to zmienić?...
 -  tato dlaczego jesteśmy tak daleko?  
 -  bo jesteśmy za blisko. 
Wychodzimy z kina wzruszeni i poruszeni,  nie tylko historią z ekranu Każdy z nas ma  przecież  własną...


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Kocham kino...,

W zimowy wolny czas, oglądam  kilkanaście  filmów. Są różne. O jednych mało się mówi. Inne są na liście bestselerów.  Niektóre nagrodzone, na pierwszym miejscu w rankingach.  Jednak niezmiennie zadziwiają mnie te, które oglądam i czuję zażenowanie. Czuję, jakbym uczestniczyła w czyimś życiu. Podglądała bohaterów ukrytą kamerą. Towarzyszyła im bezszelestnie w ich problemach. Takie kino kocham. Kino które mnie zawstydza, wciąga, pozwala pobyć, popodglądać. Zawsze wtedy pojawia się pytanie, gdzie jest kamera? Jak można, tak doskonale zagrać, a jednocześnie jakby nie grać?. Lubię być tak pięknie oszukana. Im bardziej to czuję, tym film jest dla mnie mistrzostwem świata... 

niedziela, 13 stycznia 2013

Inny, ważny czas...

Koniec roku i początek nowego, to czas jaki mogłam smakować w oderwaniu, od dotychczasowej rzeczywistości. Wszystko inne.  Miejsce,  rytm dnia,  widoki za oknem,  kubek do kawy,  pogoda. Tylko najbliżsi ci sami. Najważniejsi. Przeniesiona  ze świata pełnego aktywności i zabiegania, nagle nic nie muszę, nigdzie się nie spieszę, do nikogo nie dwonię. Pierwsza myśl, nie dam rady, już tęsknię, przebukuję bilet, co będę robić... Tak jest przez pierwszy tydzień. W drugim, zaczynam  delektować się  nicnierobieniem. Trzeci, mija całkiem spokojnie, chociaż widzę pierwsze oznaki ożywienia i zadziwiającą  kreatywność. Czuję się nasycona rodzinnym ciepłem i wypełniona nową energią. Czas  wracać...