wtorek, 29 maja 2012

Zamiana...

Kolejne spotkanie z moimi młodymi kandydatkami na biznesmenki. Rozmawiamy i wizualizujemy, jak to będzie, kiedy zaczną działać. Szukamy  miejsca na siedzibę  nowej działalności. Oglądamy piękny stary budynek z czerwonej cegły, zaniedbany, zamknięty na cztery spusty. Ja się zachwycam wiejskimi klimatami, one nie widzą tego co mają na wyciągnięcie ręki.  To, co  dla mnie wartościowe i piękne, dla nich jest bez znaczenia. Marzą o centrach handlowych, traktując mieszkanie na wsi  jak wygnanie, a może karę. Odcinają się od tradycji, obyczajów wiejskich i nieudolnie próbują zaszczepić miejskie klimaty. Powstają więc miastowsie.  Wieś upodabnia się do miasta, a moja koleżanka w mieście, właśnie komponuje wiejski ogród. Miasto tęskni za spokojem i sielankowością wsi, a wieś marzy o mieście, ale tylko na chwilę, bo kiedy przyjeżdża po zakupy, do urzędów , z radością wraca do siebie, i dalej marzy.  Mieszczuchy coraz częściej wyprowadzają się na wieś i  żyją w sposób tradycyjny, piekąc chleb, kisząc kapustę, sadząc malwy. Ciekawe zjawisko  przemieszczania się. O wieś, z mieszczuchami żyjącymi po wiejsku, jakoś jestem spokojna. Ciekawe co przeniosą do miast, mieszkańcy wsi?.

niedziela, 27 maja 2012

Skrzynka na listy?

Skrzynka na listy. Nazywa się na listy, a  w niej same rachunki do zapłacenia.  Przestaliśmy pisać listy, bo o czym tu pisać, jeśli codziennie opowiadamy o sobie,  o tym, co lubimy, czytamy, jemy.  Informacja o nas, trafia od razu do kilkudziesięciu, a może nawet do setek,  naszych znajomych na facebooku. Zaglądamy na portal, "wrzucamy" informacje, no może zerkniemy na to co pod spodem, ale raczej lubimy, jak jest krótko, zwięźle i na temat. Hasło, myśl, zdjęcie, i biegniemy dalej, aby jutro, pojutrze, znów zerknąć. Nie pytamy, nie rozmawiamy, nie zadajemy pytań. Taka konwersacja w jedną stronę. Kiedyś było inaczej. Chyba wcale nie płaciliśmy rachunków, bo w skrzynkach czekały na nas listy, kartki z podróży i z życzeniami na święta, imieniny, urodziny od  przyjaciół, znajomych, rodziny, ale wcale nie pamiętam  w skrzynkach rachunków. Miałam mały kluczyk do skrzynki pocztowej i codziennie po szkole, sprawdzałam jej zawartość. Pamiętam jak biło mi serce, kiedy wyjmowałam białą kopertę zaadresowaną do mnie. Nawet nie musiałam czytać. Ten sam charakter pisma, ten sam rodzaj koperty, ten sam znaczek ze stemplem miejscowości, z drugiego końca Polski. Wbiegałam po schodach i nie mogłam się doczekać, kiedy rzucę teczkę, otworzę kopertę i wyjmę kilka  kartek w kratkę, zapisanych drobnym , starannym pismem. Wiedziałam, że im szybciej odpiszę, tym znów będę mogła biec z nadzieją  ze szkoły, by sprawdzić skrzynkę na listy. Było też niebezpiecznie, kiedy mój ojciec, wręczył mi list mówiąc: ktoś napisał do ciebie, ale  po nazwisku  na kopercie można sądzić, że nie wie, że wyszłaś za mąż. Zrobił to niestety, w obecności męża...

poniedziałek, 21 maja 2012

"... kiedy Bóg drzwi zamyka...."

W naszym życiu, towarzyszą nam osoby, z którymi spotykamy się od czasu do czasu. Z moim znajomym  spotykam się na festiwalu i co pięć  lat,  organizuję,  i obchodzę wspólnie z nim, jego bardzo dorosłe  urodziny.  W tym roku, był to czas dla niego szczególnie trudny, tym bardziej staraliśmy się, zrobić mu niespodziankę. Zebraliśmy grono przyjaciół i po projekcji w naszym klubie filmowym,  nie zdradzając wcześniej naszych planów, zaprosiliśmy go na spotkanie. Był przekonany, że będzie to dyskusja o filmie, i nie spodziewał się,  że czekamy na niego, aby zaśpiewać,  sto lat  i  wręczyć   akredytację na  festiwal, na którym nigdy nie był, chociaż jest twórcą  naszego festiwalu, i wielkim miłośnikiem filmu. Był bardzo wzruszony, a ja przestraszona przez chwilę,  czy z   nadmiaru wrażeń wytrzyma jego serce. Tort, świeczki, prezenty, cieple słowa, plany związane z wyjazdem na festiwal....  Spotkałam go wczoraj. Przegadaliśmy kilka godzin. Powiedział do mnie:  wiesz, jest taki wiersz Twardowskiego: "kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno". To fakt, prawdziwe słowa szczególnie, kiedy mamy wrażenie,  że coś się kończy i jeszcze nie wiemy, co będzie dalej. Wystarczy  spokojnie poszukać,  otwartego okna ...

sobota, 19 maja 2012

Sobota w .....

Sobota na budowie. Spotkanie z kolejnym wykonawcą. Widzę ile jeszcze prac przede mną, ale rozmawiam o pracach wykończeniowych i to najbardziej przybliża mnie do końca. Odwiedzam młodych ludzi, aby obejrzeć schody i potwierdzić rzetelność stolarza, któremu mam zlecić prace. Ciekawi mnie skąd są i jak im się mieszka. Zostawili duże miasto i od dwóch lat mieszkają w nowym domu, oglądając z tarasu jezioro, zachody słońca i rozkoszując się ciszą wokół. Odwiedzam  moją sąsiadkę, z którą planujemy dosadzenie  głogów, rosnących przy ulicy.  Wprawdzie przepięknie zakwitły małymi różyczkami,  ale  cała  aleja pamięta czasy przedwojenne i  niektóre drzewa, trzeba koniecznie zastąpić nowymi. Kolejny przystanek na mojej ulicy. Niestety Fiska zostaje w samochodzie. Na tym przystanku nie wysiada, pamiętając o niezbyt przyjaznym powitaniu, przez psa mojej koleżanki. Minęło wprawdzie już kilka lat, ale pamięć ma doskonałą. Oglądam krzewy i byliny posadzone z myślą o moim ogrodzie.  Kawa na ławeczce przed domem, chwila rozmowy i snucie planów na najbliższe miesiące. Ostatni przystanek, bo kończy się dzień. To moi umuzykalnieni znajomi. Grają, śpiewają, koncertują. Jemy kolację, rozmawiamy, a ja zerkam na płynące chmury, wygrzewającego się kota w ostatnich promykach zachodzącego słońca, na zasypiającą na trawniku Fiśkę i tak nie chce mi się wracać...... 

piątek, 18 maja 2012

Dzikość serca...

Cudowny wieczór z muzyką flamenco. Muzyka która rozgrzewa, zagrzewa, zachęca, ośmiela, opowiada, wyzwala, dodaje sił. Słuchając, ma się ochotę wyjść na parkiet i zatańczyć. Flamenco, to taniec  kobiet i dla kobiet. W tym tańcu stają się   piękne, pewne siebie, dumne i odważne. Skupiają na sobie męskie spojrzenia. Wzbudzają zachwyt,  wyzwalając niesłychaną siłę  i energię. W ich tańcu jest opowieść o życiu, miłości, cierpieniu, tęsknocie, radości. Jest zmysłowość i szaleństwo.  To ten rodzaj muzyki, która prowokuje i zaprasza. Ma się ochotę wyjść i  wytupać, wszystko to co nas wypełnia, co kryje się w zakamarkach,  co chcemy powiedzieć światu. Chwila rozmowy i zaproszenie na mój ukochany festiwal. Pomysł na wieczór w klubie festiwalowym, z muzyką, a może też krótkim warsztatem i zaproszeniem gości, do  zatańczenia flamenco. Po dniu spędzonym w kinie, wytańczymy emocje.

Mistrz w naszym życiu.

Mistrz, mentor, autorytet. Jak dobrze  spotkać go na swojej, życiowej drodze.  Mistrz wie. Słuchamy więc  jego rad i podpowiedzi, wierząc,  że nie zrobi nam krzywdy, nie wyśmieje, nie zostawi w potrzebie. Ufamy i podziwiamy. Towarzyszymy, podpatrując i ucząc się.  Wiemy coraz więcej, widzimy wnikliwiej,  wybieramy własny styl,  wypowiadamy własne poglądy, stawiamy granice, dorastamy. To trudny moment dla mistrza i ucznia. To dobry moment, aby  dowiedzieć się, czy mieliśmy do czynienia z prawdziwym mistrzem.  Co wyróżnia prawdziwego mistrza? Mistrz ma uczniów, mistrz nie ma "fanów". Uczniowie prawdziwego mistrza, stają się samodzielni, nie tworzą sekty wielbicieli, czy grup wzajemnej adoracji. Prawdziwy mistrz, cieszy się z sukcesów swoich uczniów, jest z nich dumny, śledzi ich losy, szanuje ich wybory, pozwala iść własną drogą. Kiedyś  Gustaw Holoubek na pytanie, czy jest autorytetem, odpowiedział:  "autorytet nie wie, że jest autorytetem, gdyby wiedział natychmiast przestałby nim być". Myśl Nitzchego jest następująca:  "źle się wywdzięcza mistrzowi, kto zawsze tylko  jego uczniem zostaje".

czwartek, 17 maja 2012

Spełnienie marzeń.

Moje marzenie to dom, pełen ludzi. Miejsce, gdzie można przyjechać i być. Odpoczywać, czytać, rozmawiać, słuchać muzyki, oglądać filmy. Być ze sobą, ale nie zmuszać się do bycia. Odjeżdżać i wracać, aby znów, przy kominku, nie spiesząc się, przegadać całą noc. Poranna kawa, spacer, rower, książka na tarasie. Świeże ryby prosto z jeziora i jajka od szczęśliwych kur, grzyby z pobliskiego lasu i owoce prosto z drzew. Mała spiżarnia, wypełniona słoiczkami z przetworzonymi pysznościami. Upieczone ciasto do kawy i przyrządzone  dania, czekające na gości. Do tego koniecznie, instrumenty do grania i śpiewniki dla wszystkich. Jestem coraz bliżej spełnienia tych marzeń. Zadania wytyczone, plan realizacji zatwierdzony, przyjacielska pomoc bezcenna i za chwilę finiszujemy. Wyłania się nawet skład kapeli.  Wygląda na razie  dość nowatorsko, perkusja i pianino, ale pewnie dołączą też, inne instrumenty.  Budowa domu  to niezła lekcja  sprawdzenia własnych umiejętności wytyczania celów, planowania , podejmowania decyzji i realizowania  ich konsekwentnie, krok po kroku. Jeśli do tego  dochodzą akrobacje finansowe i zmagania z naszymi "kochanymi" budowlańcami, to zrealizowanie marzenia pod tytułem DOM, zapisuję do tych trudniejszych!!!

sobota, 12 maja 2012

Odwróceni plecami!?

Profesor Bauman wymienia trzy filary na których opiera się nasza egzystencja. Zaufanie, solidarność i odpowiedzialność.  Może powinnam użyć czasu przeszłego, bo coraz rzadziej występują w naszym życiu jednocześnie.  Jeśli brakuje nawet jednego, nasze życie kuleje. Przestajemy być pewni siebie, brakuje nam odwagi, z lękiem przemykamy przez życie. Czasy w których żyjemy, nie dają nam poczucia bezpieczeństwa,  ale to nie czasy są winne, tylko my sami. Tak jest łatwiej, prościej i chociaż  nie do końca uczciwie,  i odpowiedzialnie, to do przodu, bez oglądania się na tych, których zostawiamy, gdzieś  po drodze. A przecież zaufać to uwierzyć, że osoba której ufam, nie zrobi mi krzywdy. Zaufać to  uwierzyć, że możemy na siebie liczyć. Zaufać to uwierzyć, że nie jesteśmy sami. Zaufać to uwierzyć, że w trudnych chwilach, będziemy solidarni i odpowiedzialni wobec siebie. Kiedy jesteśmy odpowiedzialni i solidarni,  nie robimy sobie krzywdy, nie obrzucamy błotem, nie robimy świństw i  nie kopiemy dołków.  Wprawdzie nasze przysłowie przestrzega, że "kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada", ale jakże często o tym zapominamy.  Pewnie, kiedy mamy tysiące znajomych na facebooku,  doświadczamy szczególnego rodzaju wspólnoty. Wrażenia, że nie jesteśmy sami. Tak łatwo jednym kliknięciem, dodać do znajomych kolejną osobę. Można też jednym kliknięciem  taką znajomość  odrzucić. Proste i bezbolesne.  Pewnie niektórzy, nawet tego nie zauważą. W życiu, już tak łatwo nie jest.   Odrzuceniu zawsze towarzyszy ból, smutek, cierpienie, poczucie krzywdy. Potrzebujemy czasu, aby pozbierać się i wyruszyć w dalszą  drogę. Zranieni, odrzuceni, tracimy wiarę. Im bliższa relacja tym bardziej cierpimy. Wprawdzie pod wpływem takich doświadczeń, budujemy sobie bezpieczny pancerz, ale przecież on nie ułatwia nam,  wchodzenia w kolejne relacje. Czy staniemy się społeczeństwem pancerników,  nieczułych i nieufnych? Kończy się czas wielkiego przemysłu, ciężkiej pracy w fabrykach. Nadchodzi czas,  kiedy będziemy sobie nawzajem wyświadczali  przysługi. Ja upiekę ciasto, bo potrafię to robić, a ty, uszyjesz mi sukienkę,  ktoś  napisze  książkę,  w zamian inny, zaopiekuje  się  dzieckiem itd,itd. Czy to będzie  zapowiadany  koniec świata. Pewnie w pewnym sensie, tak. Koniec świata w którym, jesteśmy do siebie odwróceni   plecami. Początek świata w którym, staniemy się  dla siebie ważni i potrzebni.

czwartek, 10 maja 2012

Wystarczy podjąć decyzję.

Matury. Jakże ważny czas dla  młodych ludzi. Czas sprawdzenia  zdobytej wiedzy,  zmierzenia się  z własnymi możliwościami i ograniczeniami na egzaminie, nazywanym egzaminem dojrzałości.  To termin bardzo umowny, bo oczywistym jest, że niektórzy do tej dorosłości, będą dorastać i dorastać...  Dziś eleganccy i odświętni, zestresowani ale pełni wiary, zdają swój pierwszy, tak ważny egzamin. Jeszcze myślą  o przeczytanych lekturach, datach, postaciach, faktach, o wymaganych regułkach i wzorach. Jeszcze są wśród znajomych twarzy, klas, ławek, tablic i dzienników, z zapisaną w nich historią  kilku lat, spędzonych w wybranej szkole. Jeszcze nie myślą o chwili kiedy, obudzą się i nie będą nigdzie się spieszyć, biec, bać się klasówki i spóźnienia na lekcję.  Jeszcze nie wiedzą, że decyzja o tym co dalej, będzie trudniejsza od egzaminu który zdali.  Mają do dyspozycji cały świat i  nieograniczone możliwości. Mogą wszystko, wystarczy  dokonać wyboru i podjąć właściwą decyzję. Jak bardzo jest to trudne kiedy ma się naście lat, przekonają się już za chwilę. Ciekawe czy pomoże im w tym, archaicznie brzmiący wiersz Krasickiego z tegorocznej matury:
Gniewał się wędrujący i przeklinał bogi,
Że mu deszcz ustawiczny przeszkadzał do drogi.
Tymczasem z boku czuwał nań rozbójnik chciwy,
Puścił strzałę: ale że przemokły cięciwy,
Padła bez żadnej mocy. Zrazu przestraszony,
Kiedy poznał, że deszczem został ocalony,
Przestał bogi przeklinać, nie złorzeczył słocie.
Często, co złe z pozoru, dobre jest w istocie.

poniedziałek, 7 maja 2012

.... i po majówce.

Długi weekend. Zostawiam na chwilę zieloną trawę z żółtymi mleczami i jadę pozachwycać się, urokami śródziemnomorskiej wyspy. Szukam słońca i zaspokajam tę potrzebę aż nadto. Odpoczywam, resetuję mózg, odłączam się od sieci i  oddycham. Ciało poddaję słonecznym kąpielom, a duszę  napełniam spokojem i  południową mentalnością. Cieszę oczy bezchmurnym niebem, błękitną wodą, pachnącymi truskawkami, drinkami z dużą ilością kruszonego lodu i zieloną miętą. Przyjazna atmosfera, uśmiech, melodyjny język, otwartość, życzliwość pozwala się odprężyć i zdystansować od codziennych wydarzeń, i  tylko reklama Ulgix-Trawienie, leku na wzdęcia, pokazywana po kilka razy w każdym bloku reklamowym, na jedynym kanale telewizyjnym dla Polonii, wzbudza mój niepokój. Czyżby zaszkodziło rodakom majowe grillowanie?