wtorek, 23 października 2012

Uwaga, uwaga, nadchodzi!!!

Jeśli wiedzę o świecie czerpalibyśmy tylko z telewizji albo internetu, to nie pozostawałoby nam nic innego jak tylko, powoli robić zapasy soli i cukruZ każdej informacji wieje grozą. Katastrofa za katastrofą. Tragizm i nieszczęście. Ostatnio do tych  wywołujących drżenie całego ciała, dołączyła informacja o  załamaniu pogody. Ma spaść   śnieg a  termometry będą pokazywały  tylko  pięć stopni. Niesłychane, odkrywcze,  niemożliwe. Anomalia pogodowa  na przełomie października i listopada. Mam wrażenie, że przeżycie zimy w tym roku będzie graniczyło z cudem.  Na szczęście  zimę stulecia mam za sobą, więc spokojnie oglądam  mapy, które w związku z nadejściem kataklizmu zmieniły kolor na czerwony.


niedziela, 21 października 2012

Poczuć więcej....

Dom na wsi. Na pytanie, czy będę teraz mieszkać na wsi, nie udzielam na razie odpowiedzi. Chcę to poczuć, zapragnąć, zatęsknić. Dziś rano jedziemy do lasu i brodzimy w różnokolorowych,   jesiennych liściach. Słońce przebija się przez mgły. Fiśka biega szczęśliwa i zapamiętuje  bezbłędnie drogę do samochodu. Z jednym znalezionym grzybem, wracamy. Wjeżdżamy po żółtym dywanie z klonowych  liści.  Chyba nie będę czekać, aż spadną wszystkie. Szkoda. Tak  bajecznie mienią się w słońcu,  ale grabienie jest nieuniknione. Kawa w pokoju na piętrze.  Przez okno podziwiam błękit jeziora i  kolory drzew na wyspie. Tylko moje choinki dzielnie trzymają zielony fason.  Brzegiem   jeziora,  idziemy na spacer.  Fiśka moczy łapy,  ja kładę się na ławce, wygrzewam  w słońcu, czytam.  Tak niewiele trzeba, aby poczuć radość, spokój, zachwyt, sens...  Im mniej tym więcej.  Znów doświadczam trafności tego stwierdzenia.  Miasto pozwala nam tak dużo  rzeczy zobaczyć, wieś - poczuć. Postanawiam  nie wracać do miasta.  Dziś nie....

wtorek, 16 października 2012

Pożegnania...

Wczesny poranek. Jadę na wieś. Towarzyszy mi jesienne słońce. Obserwuję przez chwilę niebo.  Po jednej stronie  widzę gołębie, zataczające koło, machające energicznie skrzydełkami, oblatujące  jak zawsze  o tej porze, swoje domostwo. Gdzieś w oddali kilkanaście kluczy ptaków, żegnających się na dłużej i odlatujących  tam, gdzie cieplej. Lecą  skupione i poważne.  Kontrolują każdy ruch i  pilnują kolejności w   szeregu. Od tego zależy bezpieczny lot i dotarcie na miejsce. Wzruszam się. Jednak pożegnania są smutne.  Drzewa pozamieniały zielone liście na złote, brązowe, bordowe. Kasztany   urodziły swoje dzieci., które  zostały skrupulatnie zebrane i odniesione do skupu. Jeszcze tylko jabłonie oblepione owocami, czekają cierpliwie na  swoją kolej.  W ogrodach trwają  ostatnie przed zimą porządki. Za chwilę wszystko otuli śnieg i przyroda bez sprzeciwu czy zdziwienia, spokojnie zapadnie w zimowy sen.  I tylko my, jak co roku, będziemy narzekać, na mrozy, na brak mrozów, na śnieg albo jego brak, na zbyt niskie albo za wysokie temperatury itd, itd  ....





czwartek, 11 października 2012

Czy dziś coś znaczą?

Słowa, słowa, słowa. Z nich składa się nasze życie. Wypowiadamy ich tysiące,  setki tysięcy, a może miliony.  Są podstawą naszego istnienia, porozumienia,  wzajemnych relacji.  Dogadujemy się i tworzymy pary, grupy, społeczności. Jedni gadają mniej , drudzy więcej. Jedni gadają i nie można wejść im w słowo. Innych trzeba "ciągnąć za język". Nasz sposób porozumiewania się,  ewoluuje wraz z nami. Od staropolskiego, jakże dziwnie brzmiącego w naszym  świecie, do wypełniającego naszą  przestrzeń,  często  skrótowego, wulgarnego,  slangowego.  Słowa, słowa słowa. Często, nic nie znaczące. Wypowiadane  aby wykreować siebie,  zabłysnąć,  zaistnieć.   Słowa za którymi nic nie ma. Słowa puste,  bez znaczenia. Słowa które coś  obiecują, w które wierzymy, które są dla nas ważne. Słowa które tak łatwo się dewaluują i obnażają  rzeczywistość. Słowa bez pokrycia. Słowa nadużywane. Słowa rzucane na wiatr.  Stwierdzam, że słowa są przereklamowane. Wyświechtaliśmy  większość słów tak ważnych, w byciu ze sobą. Robię się dziwnie podejrzliwa słysząc: kocham, przyjaciel, przyjaźń, na zawsze,  do końca życia.....   Zamiast słów poproszę o czyny!

środa, 10 października 2012

Zmiana. No tak, ale jak?

Moderator zmiany. Szkolenie bardzo ważne z różnych względów. Już nic nie będzie takie samo- tak stwierdziliśmy  w podsumowaniu tego, co wydarzyło się podczas dwóch, czterodniowych warsztatów. Zmiana, tak wszechobecna w naszym świecie, jest jedynym stałym elementem naszego życia. . Doświadczamy jej,  nawet jeśli tego nie chcemy. Jak uczestniczyć w zmianie?  Jak poradzić sobie z lękiem, który jest naturalnym towarzyszem nieznanego? Jak zaakceptować zmianę? Odpowiedzi na te pytania szukaliśmy na warszawskim spotkaniu.  Szukaliśmy i poddawaliśmy się zmianie, w atmosferze wzajemnego zrozumienia i akceptacji. Dzieląc się własnymi spostrzeżeniami i emocjami. Dając sobie przestrzeń do wyrażenia tego, czego doświadczamy i z czym sobie  nie radzimy.  Śledziliśmy procesy zmian, które działy się w nas, chociaż pewnie nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, że one się już  dzieją. A wszystko to, pod okiem doświadczonej, empatycznej, towarzyszącej nam trenerki. Dzięki niej zobaczyliśmy, że szacunek, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, empatia, wiara w mocne strony każdego z nas, daje przestrzeń do odkrywania siebie, własnej kreatywności i  potencjału. Pozwala na "wyjście z cienia", na zaistnienie, na  wyciągnięcie ręki  po marzenia. Taka oczywista oczywistość, a jakże często gdzieś zagubiona  w towarzyszącej nam w życiu,  krytyce, ocenie,  zazdrości, walce o miejsce.......