piątek, 30 marca 2012

Książki w spadku...

Od jakiegoś czasu  skupiliśmy uwagę na emeryturach, a okazuje się,  że wrze w szkolnictwie. Zmianie ulega dotychczasowy system nauczania historii. Uczniowie nie będą wkuwali na pamięć dat i będą mogli decydować, w jakim wymiarze interesuje ich historia i ile czasu chcą poświęcić na jej naukę. Zmiany dotyczą też innych przedmiotów. Trudno ocenić tak od razu zasadność  i skuteczność wprowadzanych reform,  ale jedno jest pewne,  wszystkie  zmiany powodują wprowadzanie nowych podręczników do nauki.  Każda reforma sprawia, że te podręczniki z których uczyli się uczniowie dotychczas,  można wyrzucić do kosza. Jest to kuriozalne, szczególnie w przypadku podręczników do historii, w których data bitwy pod Grunwaldem jest  przecież  wciąż taka sama.  Okazuje się, że tak naprawdę,  najbardziej zainteresowane wprowadzaniem zmian w szkolnictwie jest  "lobby wydawnicze", dla którego nowe podręczniki to  duży zysk. Przypomniały mi się czasy mojej szkoły. Książki bardzo często "otrzymywaliśmy w spadku" od starszych uczniów. Sami bardzo szanowaliśmy książki, bo wiedzieliśmy, że będą  uczyły się z nich, inne dzieci.  Na ostatniej kartce w książce, znajdowała się tabelka, w której wpisywaliśmy swoje nazwiska i z ciekawością czytaliśmy nazwiska poprzedników. W książce nie robiliśmy notatek, nie zaginaliśmy stron,  nie wyrywaliśmy kartek.  Przed wakacjami, pracowicie czyściliśmy gumką  wszystko to, co można było wymazać, aby książka wyglądała jak nowa.Wiedzieliśmy że książka to papier,   papier to drzewo,   drzewo to las,  a  jeśli zniszczymy las to zniszczymy nasze środowisko. W nowoczesnej szkole, książkę ma zastąpić tablet.  Naprawdę  książka odejdzie do lamusa?. Trochę  żal gumki, książki, cyrkla, linijki, plastikowych okładek i drewnianych piórników...

czwartek, 22 marca 2012

O co toczymy wojnę?

W ciągu 8 sekund na świecie rodzi się 34 dzieci - 5 w Indiach, 4 w Chinach i 1 w UE. Szacuje się, że w ciągu tygodnia w gazecie New York Times,  drukuje się więcej informacji niż przeciętny człowiek  w XVIII wieku, poznał przez całe życie. Codziennie wysyłamy i czytamy więcej wiadomości, niż jest  ludzi na świecie. Ilość wiedzy technologicznej podwaja się co dwa lata, a to oznacza, że za chwilę to czego się nauczyliśmy, będzie nieaktualne. Najbardziej poszukiwane zawody jeszcze nie istnieją. Przygotowujemy uczniów do pracy w zawodach, których nie potrafimy nazwać. Będą one korzystać z technologii która dopiero zostanie wynaleziona, żeby rozwiązać problemy o których nawet nie wiemy, że istnieją. Ostatnio przetestowano trzecią generację światłowodów, wystarczy na ich końcach zainstalować urządzenia. Będą one przesyłać 10 trylionów bitów na sekundę jednym włóknem, co można porównać do  150 milionów jednoczesnych rozmów telefonicznych... 
W takim tempie rozwija się świat, a my toczymy wojnę  o wiek, w jakim za kilkanaście lat, będziemy przechodzić na emeryturę!!!

więcej informacji: http://www.youtube.com/watch?v=syYiX39GdAg&feature=related

Takie tam tęsknoty.

Zaproszenie na wyprzedaż dywanów po okazyjnej cenie. Ciekawe ile osób odpowie na takie zaproszenie? Czy ktoś jeszcze kupuje dywany? Tyle rzeczy stało się niepotrzebnych. Tak bardzo zmieniły się nasze przyzwyczajenia.  Zupełnie np.  przestaliśmy korzystać z trzepaków. Kiedyś centralne miejsce na podwórku, na spotkania, gimnastykę, trzepanie dywanów.   Trzepak ożywał szczególnie w okolicach świąt, a nawet czasami tworzyła się kolejka, kiedy któryś z sąsiadów,  trzepał kilka dywanów, a do tego kilka mniejszych chodników. Zimą, czekając na swoją kolej  do trzepaka, niektórzy  odświeżali swoje dywany, trzepiąc je na śniegu. Potem kilka trzepnięć na trzepaku i  dywan był gotowy. Najtrudniej mieli ci od dużych dywanów , takich 3x4. Aby je zawiesić  potrzebna była sąsiedzka pomoc.  Niestety nie wszystkie dywany miały okazję wisieć na trzepaku. Były też takie, na których stały ciężkie meblościanki. Te, nie były trzepane. Trzepak był też punktem informacyjnym o sąsiadach. Wiedzieliśmy kto ma stary dywan, kto wymienił na nowy, jakie lubi kolory i wzory. Dywany tureckie,  tkane, z długim włosem i  krótko strzyżone,  w  kolorowe, albo geometryczne wzory, kwadratowe i owalne, z frędzlami i bez...  Niektórzy dywan po przyniesieniu do domu chronili przed zadeptaniem , nie zdejmując  z niego folii.  Na dywan nie wchodziło się w butach, więc kiedy przychodzili goście, zdejmowali buty i ubierali kapcie. Trzepanie dywanów to była męska rzecz, dlatego czasami dochodziło do kłótni małżeńskich, jeśli któryś z panów próbował  walczyć z ustalonym porządkiem. Do lamusa odeszły  też trzepaczki wiklinowe, metalowe powlekane kolorowym tworzywem. Może skrzyknijmy się na facebooku i wytrzepmy jakiś dywan, na zapomnianym trzepaku?

środa, 21 marca 2012

Wiosenne powitanie.

Pierwszy  w tym roku wyjazd nad morze.  Puste nadmorskie miasteczka,  w oczekiwaniu na to, co już za chwilę... Gdzieniegdzie  prace remontowe. Na straganach  jeszcze  "dekoracja zimowa"- czapki i ciepłe szaliki, ale jest też bursztyn i widokówki.  Wszystko na swoim miejscu... tylko gdzie jest morze?. Od zawsze ten sam dreszczyk emocji. Jakie będzie, wzburzone czy spokojne, szumiące czy bardziej przypominające taflę jeziora. Już je słyszę, czuję ... jeszcze tylko pas zieleni, schody... i JEST. Jak zawsze  dostojne,  ogromne, pewne siebie.  Wita mnie cichym pomrukiem fal, pustą plażą, i mokrym piaskiem.  Słychać mewy. Fiśka wita się  z morzem zawsze tak samo. Wbiega i bez względu na porę roku, wpada do wody i chwilę w niej  brodzi. Potem szczęśliwa biegnie brzegiem, od czasu do czasu, zanurzając psie łapy w wodzie. Dochodzimy  do kutra rybackiego, oglądamy złowione ryby. Wyjątkowo  szybko w tym roku, odbyły się nasze "zaślubiny z morzem"...

poniedziałek, 19 marca 2012

O miłość inaczej...

Co to jest miłość? Dziś na  to pytanie udzielił odpowiedzi,  neurobiolog z uniwersytetu.  Określił miłość jako   czynność mózgu, który tworzy specjalny  program,  aby dwoje ludzi  zechciało zbliżyć się do siebie, w celu prokreacji. Następnie  mózg włącza  drugi   program,  aby dwoje ludzi  zechciało zostać  ze sobą na dłużej,   i stworzyć  warunki do  wychowania dzieci. Pomocny w tym jest hormon o nazwie oksytocyna,  który wydziela się w momencie, kiedy osoby są ze sobą blisko, przytulają się, dotykają, całują. Oksytocyna uzależnia parę i powoduje, że potrafi ona  wytrwać  w związku kilka, a nawet  kilkanaście lat.  Osoby  "zaprogramowane", tworzą  więc związki o takim stażu, jaki jest  im potrzebny do wypełnienia   misji na ziemi, czyli przedłużenia gatunku. Hhmmmmm ...  a miało być tak pięknie w  związku z nadejściem wiosny i budzeniem się miłosnych uczuć...

czwartek, 15 marca 2012

Kiedy umrze ostatnia pszczoła...

Wiadomość sprzed chwili: "kiedy umrze ostatnia pszczoła,  pozostanie nam tylko, cztery  lata życia na ziemi"!!!  Straszna wiadomość, mrożąca krew w żyłach. Pszczół jest coraz mniej. Giną, bo środowisko w jakim  obecnie żyją   jest dla nich toksyczne, śmiertelne, skażone.   Pszczoły przegrywają walkę z człowiekiem, bo ten poprawia świat, nawozi, zmienia,  eksperymentuje, modyfikuje. Zachwiał się więc  ekosystem pszczół,  pogubiła się królowa, trutnie, i robotnice... i co, i nic. Oglądamy sobie spokojnie, jak na ekranie naszego telewizora, przez jakieś miasto, przeszła sobie kolejna  manifestacja. Nie robi to na nas specjalnego wrażenia, Przecież to kolejny protest,  różniący się od innych tym, że protestujący niosą tym razem, żółto czarną maskotkę pszczoły. Nie czujemy zagrożenia. Świat oglądamy jak film na ekranie telewizora,   bezpieczny, nierealny,  oddalony   od naszego. Wydarzenia poruszają nas przez chwilę i interesujemy się nimi, w zależności jak długo żyją na ekranie, dzień, dwa, tydzień.  Jeśli "film" jest za długi, nudzimy się i tracimy zainteresowanie. Ciekawe jaka  wiadomość, w jaki sposób zakomunikowana, jak bardzo wstrząsająca, poruszy nas tak naprawdę?. Jaka nas przestraszy? Czy zdążymy,  aby jeszcze coś uratować, czemuś zapobiec?

wtorek, 13 marca 2012

Naprawdę warto!

Zdziwiła mnie ostatnio informacja, że w naszym kraju, organizuje się tyle  różnorodnych szkoleń /w większości bezpłatnych/, że zaczyna brakować beneficjentów, chętnych do wzięcia udziału w  tych projektach. Czy rzeczywiście  już wszyscy chętni się przeszkolili, nabyli nowych umiejętności, zdobyli nową wiedzę? Sądząc po ilości osób na szkoleniach,  tak nie jest. Brak wiedzy, słabe wykształcenie, obawa  przed podjęciem decyzji, przed zmianą, powoduje, że żyjemy w lęku,  boimy się o miejsce pracy, boimy się mieć własne zdanie, boimy się zawalczyć o szacunek, sprawiedliwość, o prawdę. Godzimy się na bylejakość,  na złe traktowanie, na  niekompetencję,  na złe przepisy,  oszustwa, afery, na niegospodarność itd.itd.  Z lęku przytakujemy i mamy nadzieję na ciepłą posadkę, na święty spokój, na „jakoś to będzie,” i z niecierpliwością czekamy na „emerytalną śmierć”.  Wierzymy naiwnie, że ktoś za nas zdecyduje, podpowie, załatwi, coś nam  da. To iluzja, to droga donikąd. Tylko w  reklamach świat wygląda pięknie. W życiu nie ma nic za darmo.  W trudnych dla nas sytuacjach, pozostajemy sami, z niezapłaconym rachunkiem, kredytem, długiem. To Grecji, pomaga świat! Bezbronnemu, zawstydzonemu swoją sytuacją człowiekowi,  nie pomaga nikt. Pozostaje sam ze swoimi problemami. Dlatego warto zadbać o siebie, zainwestować w siebie, w  swoje kompetencje, w rozwój osobisty, nową specjalizację.  Wykorzystać doświadczenie i zrobić krok do przodu. Dlaczego tak  ważna jest inwestycja w siebie?  Bo tylko rozwój, świadomość swoich mocnych stron i własnych możliwości,  posiadanie alternatywnej drogi, tzw. „drugiego sera”, pozwala nam, znaleźć własne miejsce, nie tylko na drodze zawodowej. Daje siłę do działania, do pokonywania przeszkód, do wyrażenia własnego zdania i pozwala na najważniejsze, na  WZIĘCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA WŁASNE ŻYCIE!!! 

piątek, 9 marca 2012

Moja Pani M.

Witała mnie zawsze słowami: "moje serce przyjechało". Jej mały biały domek, opleciony  różami, był jak z bajki.  Przez kilkanaście lat,  prawie w każdą niedzielę, jechałam do niej "ładować akumulatory". Siadałyśmy w kuchni, ja na miękkim fotelu, ona na drewnianej ławie, wyścielonej baranim kożuchem.  Na tradycyjnej kuchni, gotował się obiad, pod kuchnią buzował ogień, a my rozmawiałyśmy pijąc kawę. Zmieniały się pory roku, mijały lata, a Pani M. czekała na mnie w swoim  domku, otoczonym modrzewiami.  Pamiętam jak  założyła " Klub Kochania Ludzi", którego hasłem przewodnim było – precz z rzeczami, liczy się   tylko drugi człowiek.  Nauczyła mnie, że gość to radość, nie kłopot. To ona tłumaczyła i pokazywała,  jakimi prawami rządzi się świat przyrody, i jak łatwo  jest żyć,  korzystając  z  tej mądrości.  Jak  dzieląc się z innymi, można mieć coraz więcej i więcej. Jak  można  kochać i czekać, tęsknić, i cieszyć się ze spotkania. Jak można tak po prostu,  powiedzieć osobie bliskiej,  że jest dla nas ważna. Uczyła mnie rozmawiać o śmierci, przemijaniu, tęsknocie, odchodzeniu. Pokazała jak ważny jest stół,  przy którym gromadzą się ludzie,  ogień pod kuchnią  i potrawy, takie zwyczajne i proste. Dziwiła się po co ludziom tyle rzeczy...  Nie ma już Pani M. w białym domku, wyjechała w rodzinne strony, ale tak często nadal jest ze mną...

czwartek, 8 marca 2012

08.03. Skype. Rozmowa z bratem...

Ja:      zobacz, na TVP Kultura-  Urszula Dudziak;
Brat:   tak, jest piękna!
Ja:      wydała książkę i tak  pięknie powiedziała,  że ma dopiero 68 lat!
Brat:   tak, kobieta spełniająca się!
Ja:      ma tyle radości w sobie i tyle planów na przyszłość;
Brat:   myślę, że jesteś na tej samej drodze;
Ja:      może tak!?
Brat:   kupmy jej książkę, ale najważniejsze byśmy ŻYLI po swojemu, tak  
           wyjątkowo!!!!
Ja:      piękny wpis na blogu i znów płaczę sobie;
Brat:   dlaczego Kochana?
Ja:      bo się wzruszam;
Brat:   bardzo to w Tobie szanuję i uważam, że należy tę część Ciebie 
           absolutnie chronić!
Ja:      tak, czuję, że wtedy staję się taka bezbronna, ale jednocześnie silna  
           w  taki łagodny sposób;
Brat:   zdecydowanie  tak!
Ja:      tylko mój kot  tego zupełnie nie rozumie, stara się mnie pocieszyć i 
           cały czas się do mnie przytula;
Brat:   to zrozumiałe, Kochana; chce żeby było Ci dobrze...

środa, 7 marca 2012

Mam dość!

Och, jak  mam dość tych wszystkich porad dla kobiet. Zjawisko doradzania i ulepszania kobiety, nasila się przed "marcowym świętem". Jak mamy  się ubrać, jaki  mieć makijaż, jak  dbać o siebie, jak  rozwijać swoją osobowość, co i jak  ugotować, jak poderwać mężczyznę, jakiej szminki użyć aby się spodobać, jak przez żołądek trafić do jego serca, jak dbać o dzieci, jak rozmawiać z teściową, jak się odchudzić,  jak przygotować przyjęcie, jaki krem  jest właściwy  pod oczy, na oczy, na szyję, na brodę. Oj,  właściwie jakiego użyć na brodę, to nie wiem.  Czyżby broda umknęła  podpowiadaczom?. Szkoda, że zamiast porad, nikt NAS nie pyta czego chcemy, tak naprawdę ...

sobota, 3 marca 2012

Zgodnie z instrukcją!

Chyba już czas się przebudzić! Nie udawać, że czekam na wiosnę, tylko przyjąć do wiadomości fakt, że wiosna już jest. Dziś poczułam ją naprawdę i pierwsze co zrobiłam, to poprzestawiałam meble. Czy to wystarczy?. Co jakiś czas  wymagam zupełnego "przemeblowania". Tak mam zapisane w mojej "instrukcji obsługi"! Nie zawsze kończy się na  przemeblowaniu pokoju, nieraz potrzebuję przemeblowania życia. Rewolucyjnych zmian, burzących dotychczasowy porządek. Tej wiosny, czuję narastającą we mnie, chęć ZMIANY. Duszę się w dotychczasowym "byciu". Zaczynam się wiercić  i  kręcić. Oglądam sobie to co jest i myślę,  czego tak naprawdę potrzebuję? Co chciałabym zmienić? Czego szukam i czy to znajdę? Czy będę mogła  wrócić,  jeśli okaże się, że to nie to?  Z czym najtrudniej mi się rozstać? Czuję jak dojrzewam do "nowego" a jednocześnie coś trzyma mnie w tym "starym". Tak dużo lęku, niepewności i pytań. Tej wiosny  czas udzielić na nie  odpowiedzi...