W zimowy wolny czas, oglądam kilkanaście filmów. Są różne. O jednych mało się mówi. Inne są na liście bestselerów. Niektóre nagrodzone, na pierwszym miejscu w rankingach. Jednak niezmiennie zadziwiają mnie te, które oglądam i czuję zażenowanie. Czuję, jakbym uczestniczyła w czyimś życiu. Podglądała bohaterów ukrytą kamerą. Towarzyszyła im bezszelestnie w ich problemach. Takie kino kocham. Kino które mnie zawstydza, wciąga, pozwala pobyć, popodglądać. Zawsze wtedy pojawia się pytanie, gdzie jest kamera? Jak można, tak doskonale zagrać, a jednocześnie jakby nie grać?. Lubię być tak pięknie oszukana. Im bardziej to czuję, tym film jest dla mnie mistrzostwem świata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz