Wczesny poranek. Jadę na wieś. Towarzyszy mi jesienne słońce. Obserwuję przez chwilę niebo. Po jednej stronie widzę gołębie, zataczające koło, machające energicznie skrzydełkami, oblatujące jak zawsze o tej porze, swoje domostwo. Gdzieś w oddali kilkanaście kluczy ptaków, żegnających się na dłużej i odlatujących tam, gdzie cieplej. Lecą skupione i poważne. Kontrolują każdy ruch i pilnują kolejności w szeregu. Od tego zależy bezpieczny lot i dotarcie na miejsce. Wzruszam się. Jednak pożegnania są smutne. Drzewa pozamieniały zielone liście na złote, brązowe, bordowe. Kasztany urodziły swoje dzieci., które zostały skrupulatnie zebrane i odniesione do skupu. Jeszcze tylko jabłonie oblepione owocami, czekają cierpliwie na swoją kolej. W ogrodach trwają ostatnie przed zimą porządki. Za chwilę wszystko otuli śnieg i przyroda bez sprzeciwu czy zdziwienia, spokojnie zapadnie w zimowy sen. I tylko my, jak co roku, będziemy narzekać, na mrozy, na brak mrozów, na śnieg albo jego brak, na zbyt niskie albo za wysokie temperatury itd, itd ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz