Dom na wsi. Na pytanie, czy będę teraz mieszkać na wsi, nie udzielam na razie odpowiedzi. Chcę to poczuć, zapragnąć, zatęsknić. Dziś rano jedziemy do lasu i brodzimy w różnokolorowych, jesiennych liściach. Słońce przebija się przez mgły. Fiśka biega szczęśliwa i zapamiętuje bezbłędnie drogę do samochodu. Z jednym znalezionym grzybem, wracamy. Wjeżdżamy po żółtym dywanie z klonowych liści. Chyba nie będę czekać, aż spadną wszystkie. Szkoda. Tak bajecznie mienią się w słońcu, ale grabienie jest nieuniknione. Kawa w pokoju na piętrze. Przez okno podziwiam błękit jeziora i kolory drzew na wyspie. Tylko moje choinki dzielnie trzymają zielony fason. Brzegiem jeziora, idziemy na spacer. Fiśka moczy łapy, ja kładę się na ławce, wygrzewam w słońcu, czytam. Tak niewiele trzeba, aby poczuć radość, spokój, zachwyt, sens... Im mniej tym więcej. Znów doświadczam trafności tego stwierdzenia. Miasto pozwala nam tak dużo rzeczy zobaczyć, wieś - poczuć. Postanawiam nie wracać do miasta. Dziś nie....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz