wtorek, 11 grudnia 2012

Jak za dawnych lat?!

Pamiętam czasy, kiedy w sklepach był tylko ocet na półkach, wyroby  czekoladopodobne  i buty na kartki. Szaliki i czapki robiłyśmy  na drutach. Haftowałyśmy, szyłyśmy .... Potem pojawiły  się sklepy komercyjne w których było wszystko, ale nie dla wszystkich. Zmieniały się czasy,  zmieniały się nasze sklepy. Przybywało towarów.  Zachłysnęliśmy się mnogością  i dostępnością.  Przestało opłacać się robienie na drutach, szydełkowanie, robienie przetworów. Kalkulowaliśmy i  wychodziło,  że nie warto upiec ciasta, zrobić domową    konfiturę, wydziergać szalik, uszyć sukienkę. Wystarczy wyprawa do sklepu... Nasyciliśmy się. Nakupowaliśmy. Naoglądaliśmy  tylu pięknych rzeczy, dostępnych w przeróżnych rozmiarach, kolorach,  gatunkach. Możemy kupić wszystko, ale chyba coraz mniej cieszymy się z tego faktu. Masowość przestała być atrakcyjna. Szukamy wyrobów z duszą, z sercem. Odnawiamy to co stare, postarzamy to co nowe. Odnajdujemy radość w tworzeniu. Robótki ręczne wracają? Odwiedziłam ostatnio malutką pasmanterię z tysiącem guzików, tasiemek, koronek, wstążeczek   postałam  sobie w kolejce,  jak za dawnych lat. 

Brak komentarzy: