Jakiś czas temu odeszła moja koleżanka. Pożegnaliśmy ją w obrządku augsburskim. W kaplicy w której odbywała się uroczystość, przed wejściem wpisaliśmy się do księgi kondolencyjnej. Po uroczystości przekazano ją rodzinie. Podczas pożegnania ksiądz opowiedział o drodze jaką przebyła zmarła, o miejscu urodzenia, rodzicach, drodze zawodowej, dzieciach i wnukach. Dziękując za obecność na tej smutnej uroczystości, wymienił, kto wziął w niej udział i skąd przyjechał. Pożegnali ją znajomi, rodzina, przyjaciele. Patrzyła na nas uśmiechnięta z dużego zdjęcia, otoczonego kwiatami. Po wysłuchaniu utworu, który lubiła, odprowadziliśmy ją na cmentarz. Przypomniałam sobie dziś o tamtej uroczystości, żegnając wujka. Ani słowa o zmarłym, o jego życiu, o miłości do przyrody, o rodzinie opłakującej zmarłego. W odczytywanych modlitwach, od czasu do czasu, pojawiało się jego imię i tylko to wyróżniało tę żałobną uroczystość od innych....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz