Postanowiłam w długi listopadowy weekend, pomyśleć nie tylko o tych którzy odeszli. Odnalazłam kuzynkę z którą nie widziałam się kilka lat. Rozmawiałyśmy o rodzinie, wspominałyśmy naszych dziadków, oglądałyśmy zdjęcia. Więź jaka mnie z nią łączy jest wyjątkowa, jedyna, niepowtarzalna i najważniejsze... wciąż trwa. W listopadowe święto odwiedzamy cmentarze. Coraz rzadziej jednak, spotykamy się z tymi, którzy żyją. Nie ma w naszym kalendarzu dnia, który mobilizowałby nas do celebrowania spotkań, poznawania rodziny, wspólnego biesiadowania. Zajęci tysiącem spraw, cierpiący na brak czasu, zmęczeni codziennym dniem, nie spotykamy się, nie znamy kuzynów, ciotek, wujków. Jak przestarzale i mało nowocześnie, brzmią słowa stryj, wujenka, a przecież to nasza rodzina, to kawałek historii każdego z nas. To podstawa naszej egzystencji. To nasza siła i wartość którą przekazujemy naszym dzieciom, wnukom ... Kto więc powinien być, w tym zabieganym świecie, pomostem między pokoleniami?. Kiedyś tę rolę pełniły domy wielopokoleniowe, do których zjeżdżała rodzina ze wszystkich stron. Domy z pamiątkami, zdjęciami, portretami, naczyniami, serwetami a przede wszystkim, wspomnieniami z przeszłości. I chociaż mamy coraz większe domy, a coraz mniejsze rodziny, to nie ma w nich często, miejsca na spotkania. Może odwiedzając groby, pomyślmy o tych, z którymi możemy się spotkać i porozmawiać. Potem już, w poczuciu winy, pozostanie nam tylko zapalić świeczkę ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz