czwartek, 22 marca 2012

Takie tam tęsknoty.

Zaproszenie na wyprzedaż dywanów po okazyjnej cenie. Ciekawe ile osób odpowie na takie zaproszenie? Czy ktoś jeszcze kupuje dywany? Tyle rzeczy stało się niepotrzebnych. Tak bardzo zmieniły się nasze przyzwyczajenia.  Zupełnie np.  przestaliśmy korzystać z trzepaków. Kiedyś centralne miejsce na podwórku, na spotkania, gimnastykę, trzepanie dywanów.   Trzepak ożywał szczególnie w okolicach świąt, a nawet czasami tworzyła się kolejka, kiedy któryś z sąsiadów,  trzepał kilka dywanów, a do tego kilka mniejszych chodników. Zimą, czekając na swoją kolej  do trzepaka, niektórzy  odświeżali swoje dywany, trzepiąc je na śniegu. Potem kilka trzepnięć na trzepaku i  dywan był gotowy. Najtrudniej mieli ci od dużych dywanów , takich 3x4. Aby je zawiesić  potrzebna była sąsiedzka pomoc.  Niestety nie wszystkie dywany miały okazję wisieć na trzepaku. Były też takie, na których stały ciężkie meblościanki. Te, nie były trzepane. Trzepak był też punktem informacyjnym o sąsiadach. Wiedzieliśmy kto ma stary dywan, kto wymienił na nowy, jakie lubi kolory i wzory. Dywany tureckie,  tkane, z długim włosem i  krótko strzyżone,  w  kolorowe, albo geometryczne wzory, kwadratowe i owalne, z frędzlami i bez...  Niektórzy dywan po przyniesieniu do domu chronili przed zadeptaniem , nie zdejmując  z niego folii.  Na dywan nie wchodziło się w butach, więc kiedy przychodzili goście, zdejmowali buty i ubierali kapcie. Trzepanie dywanów to była męska rzecz, dlatego czasami dochodziło do kłótni małżeńskich, jeśli któryś z panów próbował  walczyć z ustalonym porządkiem. Do lamusa odeszły  też trzepaczki wiklinowe, metalowe powlekane kolorowym tworzywem. Może skrzyknijmy się na facebooku i wytrzepmy jakiś dywan, na zapomnianym trzepaku?

Brak komentarzy: