Wyjechałam z miasta i pilnie donoszę, że bociany w gniazdach wysiadują potomstwo. Drzewa ubrały się w zielone listki. Krzewy zazieleniły się, a niektóre zakwitły na żółto. Pola częściowo zaorane, czekają na siew, częściowo pokryte zieloną oziminą. Rzepak obsypany żółtym kwiatem i miodowo pachnący . Dokoła śpiewy, śpiewy, śpiewy ptaków, których nie widać ale słychać donośnie. Ognisko po kilku kilometrach trasy przez las. Smakowanie drożdżowego ciasta pieczonego na ogniu i tradycyjnych kiełbasek. Wyremontowany stary budynek gospodarczy i młoda kobieta, porządkująca ogród. Krótka rozmowa i zaproszenie do środka. Stylowe meble i nietuzinkowe wnętrze w samym środku maleńkiej wioski. W ogrodzie, wielopokoleniowa rodzina chartów rosyjskich, rozkochanych z wzajemnością w gospodyni. Zamiast łańcuchów przywiązanych do drewnianych bud, wygodne materace i dużo wolności w psiej egzystencji. Na koniec spostrzeżenie młodego Niemca, mieszkającego w naszym kraju od kilku lat: jeśli w urzędzie niemieckim urzędnik mówi, że nie można czegoś załatwić to jest to oczywiste i ostateczne, a kiedy nasz urzędnik mówi " nie", to właściwie jest to moment w którym rozpoczyna się poszukiwanie sposobów załatwienia sprawy. Bardzo był zdziwiony tym faktem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz