piątek, 27 kwietnia 2012

Pilnie donoszę...

Wyjechałam z miasta i pilnie donoszę, że bociany w gniazdach  wysiadują potomstwo. Drzewa  ubrały się w zielone listki. Krzewy zazieleniły się, a niektóre zakwitły na żółto. Pola częściowo zaorane, czekają na siew, częściowo pokryte zieloną oziminą. Rzepak obsypany   żółtym kwiatem i  miodowo  pachnący . Dokoła śpiewy, śpiewy, śpiewy ptaków, których nie widać  ale słychać donośnie. Ognisko po kilku kilometrach trasy przez las. Smakowanie  drożdżowego ciasta pieczonego na ogniu i tradycyjnych kiełbasek. Wyremontowany stary budynek gospodarczy i  młoda kobieta, porządkująca ogród. Krótka rozmowa i zaproszenie do środka. Stylowe meble i nietuzinkowe wnętrze w samym środku maleńkiej wioski. W ogrodzie, wielopokoleniowa rodzina  chartów rosyjskich, rozkochanych z wzajemnością w gospodyni. Zamiast łańcuchów przywiązanych do drewnianych bud, wygodne materace i dużo wolności w psiej egzystencji. Na koniec  spostrzeżenie młodego Niemca, mieszkającego w naszym kraju od kilku lat:  jeśli w urzędzie niemieckim urzędnik mówi, że nie można czegoś załatwić to jest to oczywiste i ostateczne, a kiedy nasz urzędnik mówi  " nie",  to właściwie jest to moment w którym   rozpoczyna się poszukiwanie sposobów załatwienia sprawy.  Bardzo był zdziwiony tym faktem...

Brak komentarzy: