poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Czekając na...

Po raz kolejny uświadamiam sobie, że bardzo lubię czekać. Czekanie jest magiczne i  często okazuje się bardziej emocjonalne i mocniej angażujące niż to, na co czekam.  Zajmuje mnie i pochłania. Wypełnia i wprowadza w  stan podniecenia sama  myśl o tym, co będzie. W czekaniu, jest miejsce na wyobrażanie sobie, snucie planów i zastanawianie się:  co jeszcze?, na kiedy?, kto co?, kto do kogo?, kto z kim?... Odliczam dni, a codzienność wydaje się jakby łatwiejsza, pogodniejsza, pełniejsza, sensowniejsza. Jeszcze chwila, jeszcze ostatnie poprawki, sprawdzanie czy już wszystko?, co można jeszcze?, czy o niczym nie zapomniałam? Tak! To już! Nareszcie! Przez moment angażuję się i  biorę udział,  ale  czuję, jak pojawia się smutek, że za chwilę koniec,   nie można  niczego  zatrzymać,  tak szybko, za szybko... 

Brak komentarzy: