Żyjemy wiążąc się w pary. Na singli patrzymy podejrzanie. Kiedy odchodzi partner, szybko szukamy następnego. Nie dajemy sobie często czasu, na złapanie oddechu. Pusty dom, samotna kawa, puste łóżko jest nie do zniesienia. Tracimy sens życia, nie mamy chęci na snucie planów, na spotkania, realizowanie siebie. W nocy nie możemy spać, a jeśli już zaśniemy, budzimy się o stałej godzinie i przez naszą głowę, płyną wciąż te same myśli i pytanie: dlaczego?, dlaczego?, dlaczego?. Tak jesteśmy zajęci rozpamiętywaniem tego co było, że właściwie, nie dajemy sobie szansy na posmakowanie tego, co jest. Często tworzymy nowy związek i powielamy scenariusz z poprzedniego. Po czasie znów przychodzi rozczarowanie, a może nawet decyzja o rozstaniu. Nie dając sobie szansy na wyzdrowienie, na pobycie ze sobą, poznanie swoich potrzeb, tego jak chcemy być, powielamy utarty schemat. Nie tworzymy nowej wartości. Nie robimy kroku do przodu. Tworzymy neurotyczne relacje, traktując partnera jak lekarstwo na dolegliwość i oczekując cudownego uzdrowienia. A co, jeśli obydwoje jesteśmy "chorzy"? Kto wtedy zaaplikuje lekarstwo? Kto, kim się zajmie? A. Wiśniewski napisał w swojej książce: "Samotność według filozofów, jest jedynym sprawdzeniem naszego istnienia. Dzięki niej uspokajamy duszę i karmimy ją tym co w nas najpiękniejsze, najważniejsze i najlepsze. Wymaganiami wobec samych siebie i innych, potrzebą bycia kimś lepszym i dojrzalszym". Smakuję sobie od jakiegoś czasu samotność i stwierdzam, że ma bardzo wykwintny smak....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz