Ze świętami wielkanocnymi mam problem. Zgodnie z polską tradycją to święta wesołe, kolorowe. Przyroda budzi się do życia, ze skorupek wylęgają się małe żółte kurczaczki, na półkach czekają na nas czekoladowe baranki i zające. Do kościoła biegniemy ze święconką, koniecznie z bukszpanem i suszoną kiełbasą. Wcześniej malujemy pisanki, myjemy okna, robimy generalne porządki, kupujemy nowe stroje i rozpoczynamy świętowanie. Niedzielę rozpoczynamy uroczystym śniadaniem, a w poniedziałek, koniecznie polewamy się wodą. Jak to połączyć z ukrzyżowaniem i śmiercią. Z okrucieństwem człowieka wobec człowieka. Zupełnie tego nie umiem poskładać. Dlatego nie idę z koszykiem do kościoła, nie maluję jajek, nie kupuję baranków, zajączków i czekoladowych jajeczek . Bardziej ten czas nastraja mnie do zatrzymania się na chwilę. Rozmyślam sobie i czytam, staram się zrozumieć sens...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz