wtorek, 29 maja 2012

Zamiana...

Kolejne spotkanie z moimi młodymi kandydatkami na biznesmenki. Rozmawiamy i wizualizujemy, jak to będzie, kiedy zaczną działać. Szukamy  miejsca na siedzibę  nowej działalności. Oglądamy piękny stary budynek z czerwonej cegły, zaniedbany, zamknięty na cztery spusty. Ja się zachwycam wiejskimi klimatami, one nie widzą tego co mają na wyciągnięcie ręki.  To, co  dla mnie wartościowe i piękne, dla nich jest bez znaczenia. Marzą o centrach handlowych, traktując mieszkanie na wsi  jak wygnanie, a może karę. Odcinają się od tradycji, obyczajów wiejskich i nieudolnie próbują zaszczepić miejskie klimaty. Powstają więc miastowsie.  Wieś upodabnia się do miasta, a moja koleżanka w mieście, właśnie komponuje wiejski ogród. Miasto tęskni za spokojem i sielankowością wsi, a wieś marzy o mieście, ale tylko na chwilę, bo kiedy przyjeżdża po zakupy, do urzędów , z radością wraca do siebie, i dalej marzy.  Mieszczuchy coraz częściej wyprowadzają się na wieś i  żyją w sposób tradycyjny, piekąc chleb, kisząc kapustę, sadząc malwy. Ciekawe zjawisko  przemieszczania się. O wieś, z mieszczuchami żyjącymi po wiejsku, jakoś jestem spokojna. Ciekawe co przeniosą do miast, mieszkańcy wsi?.

Brak komentarzy: