Lutowy poniedziałek z powiewem wiosny i wieczór z filmem "Wstyd". Przedpremierowy pokaz z umiarkowaną ilością widzów. Na ekranie historia samotnego mężczyzny, który swej męskości doświadcza albo za pieniądze, albo z przygodnie napotkanymi kobietami. Szybki seks go podnieca, zaspokaja, wyzwala. Każdy akt to nowy rozdział, bez dalszego ciągu. Można go otwierać wciąż i wciąż na nowo. Rytuały codziennego dnia i seks jednym z nich. Brak bliskości, przywiązania, czułości. Życie w Nowym Jorku, spełnienie w pracy, stabilizacja finansowa i zupełna pustka. Pornografia na ekranie laptopa i w życiu. Łatwo, szybko, bez zobowiązań. Bez emocji i bliskiego kontaktu. Trudniej, kiedy trzeba zbudować relacje, doświadczyć intymności, spełnić czyjeś oczekiwania. Zagubienie i uczucie osamotnienia. Rozczarowanie i poszukiwanie uzasadnienia - " Nie jesteśmy złymi ludźmi, tylko przychodzimy ze złych miejsc". Refleksja po filmie? Samotność jako uniwersalne uczucie naszych czasów. Samotność, która jest w nas, niezależnie od miejsca, w którym żyjemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz