piątek, 24 lutego 2012

Nie czekać na wiosnę!?

Słońce, odczuwalne ciepło i dłuższy  dzień,  to oczywiste oznaki zbliżającej się wiosny. A tak naprawdę, rozkwitające w doniczkach  krokusy, tulipany i przebiśniegi w ogródku,  mówią nam,  że wiosna już jest. A ja chcę,  żeby była zima!!!  Metrowe zaspy, duże mrozy, paraliż komunikacyjny  i długi, długi wieczór. Najlepiej taki od wczesnego popołudnia, żebym mogła zaszyć  się w domu i.... czekać na wiosnę. To czekanie wypełnić czytaniem, pisaniem, oglądaniem, byciem ze sobą tak bardzo blisko. Jeszcze nie "budzić się do życia", ale czekać sobie  w mojej gawrze na przebudzenie. Chcę zatrzymać "zimowy sen",  a wraz z nim   ten stan  spowolnienia, rozleniwienia,  wyciszenia i oczekiwania.   Rozkoszować się  ciszą  i smakować  spokojne godziny wydłużonych  wieczorów,  podczas których tak wiele się wydarza, zanim nadejdzie sen.  Lubię czekać na...... bo,  kiedy kończy się lato,  tak bardzo jest mi żal słońca z którym muszę się pożegnać na długie miesiące. Żal mi  krótkich  nocy, których szkoda na sen, kwitnącej  przyrody i śpiewających  ptaków. Ciepłych wieczorów  i kawy pitej w ogrodzie. Żal mi intensywności z jaką  wtedy żyję i mojej niespożytej energii  do działania..... I jak tu żyć, jak żyć??? 

Brak komentarzy: