Po raz szósty brałam udział w otwarciu festiwalu podróżników "Włóczykij". Małe kino, niesamowici ludzie, niesamowita atmosfera. Na ekranie slajdy, filmy z podróży i spotkania z podróżnikami. Porusza mnie pasja z jaką opowiadają o swoich przygodach. Gna ich ciekawość świata, przeżycia przygody, spełnienia marzeń z dzieciństwa, albo szukania nowej drogi po tragicznych doświadczeniach. A my dzięki temu mamy okazję przepłynąć ocean kajakiem i zobaczyć jak niewiele człowiekowi potrzeba do życia. Poczuć siłę przyrody. Przeżyć serię burz. Zachwycić się ptasią przyjaźnią w której człowiek na wielkiej wodzie jest trochę większym ptakiem, któremu można zaufać i przysiąść bez obaw na wyciągniętej dłoni. Możemy odbyć podróż do Indii, Wietnamu, Pakistanu z górnikiem, którego wypadek w kopalni wyłączył z pracy zawodowej. Jego barwna opowieść pełna humoru, dowcipów i gwary śląskiej, zaczarowała festiwalową publiczność. W namiocie jak co roku, degustacja potraw. Tym razem kuchnia ukraińska z pysznymi pierogami, śledziami i kanapką ze słoniną i ogórkiem. Czwartkowy wieczór i nieznany świat, pełen nowych smaków, zwyczajów, obyczajów, tradycji. Nieskończony i nieprzewidywalny. Jak dobrze choć przez chwilę pobyć w "innym świecie", bez wiadomości, polityków, kryzysów, powodzi, dużych albo zbyt małych opadów śniegu, kursu franka i majtek Dody. O, jak dobrze!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz